Z niespokojnego snu wyrywa cię lęk. Czujesz go każdym włóknem ciała. Przy głębszym wdechu nieznacznie maleje, by chwilę później wrócić ze zdwojoną siłą. Pulsuje w skroniach, ściska w gardle, obezwładnia ręce i nogi. Jak przetrwać dwanaście długich godzin? Jak się nie rozpaść?
Wkładasz to samo, co wczoraj, ubranie. Włosy zgarniasz gumką, byle jak. Czy to prawda, że byłaś kiedyś elegancką kobietą? Wspomnienie o tamtej „ja” rozpływa się w niepamięci. Nie ma już wczoraj. Nie ma jutra. Jest rozpaczliwe, wszechogarniające teraz.
Jadąc do pracy włączasz radio. Kaskadą dźwięków chcesz zagłuszyć lęk. Bezskutecznie. Całe szczęście, że Twój automatyczny pilot pokonuje trasę. Sprzęgło, gaz, hamulec, sprzęgło, gaz, hamulec, sprzęgło, gaz... Gdy docierasz na miejsce, napinasz wszystkie mięśnie. Przed tobą najtrudniejszy moment dnia. Spotkanie z ludźmi.
Głos znajomego wyrywa Cię z odrętwienia. Wpadasz w panikę, kulisz się w środku. Nie masz siły mówić ani słuchać, nie masz siły reagować na drugiego człowieka. Wytrenowana społecznie fasada bierze jednak górę. To dobrze, że jeszcze umiesz grać. Słuchasz, pytasz, odpowiadasz, a nawet żartujesz. Jesteś mistrzynią gry pozorów.
Nikt nie ma pojęcia, że obserwujesz świat zza grubej szyby. Kształty są niewyraźne, kolory spłowiałe, dźwięki przytłumione, smaki i zapachy obojętne. Wszystko tam, za szybą, jest odległe i nierzeczywiste. Ty jesteś tutaj – uwięziona w pustce, lęku i rozpaczy.
Jeszcze tylko kilka chwili i będziesz mogła z powrotem wsiąść do auta. Jeszcze tylko kilka ulic i znajdziesz znowu się w domu. Jeszcze tyko kilka godzin i poczujesz ulgę, którą przynosi każdy zachód słońca. W odróżnieniu od dni wieczory nie są niedobre. Są obojętne i dlatego dają trochę wytchnienia. Jednak świadomość następnego dnia nie pozwala całkiem się wyciszyć. Wraz z nią powraca lęk. Nie chcesz jutra, chcesz już tylko spokoju. Chcesz wyzwolenia od nieskończonej udręki. Tylko jak się stąd wydostać?
***
- Dlaczego Pani tak późno do mnie przyszła? Dlaczego Pani się tak długo z tym sama męczyła? – spytał łagodnie lekarz
- Nie wierzyłam, że to mogło spotkać także mnie.
- Ludzie z naszej branży też cierpią na depresję. Wolą się jednak do tego nie przyznawać, by nie odstraszać pacjentów. Szkoda. Może gdyby odważyli się mówić głośno o swojej chorobie, daliby innym nadzieję..?
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.