• Strona główna
  • Mapa strony

Blog

Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech...

Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech...

Napisała Aleksandra Hulewska 09 sierpień 2014   /   W kategorii: Blog

„Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech. Nie poganiaj mnie, bo gubię rytm!” – śpiewała Kora. Te słowa zawsze przychodzą mi na myśl, kiedy jestem w kontakcie z ludźmi mającymi w zwyczaju popędzać siebie i innych.

Pal sześć, że w trakcie rozmowy wykonują kilka innych czynności, np. odpisują na maile, odbierają telefony, drukują, kserują, sprawdzają, co się dzieje na facebooku i tak dalej. O ile nie każą mi drugi raz powtarzać tego, co przed chwilą powiedziałam, taki stan rzeczy jest dla mnie ok. To, co mnie bardzo irytuje i drażni, to tytułowe poganianie. Czasem przyjmuje ono postać niecierpliwego przerywania. Innym razem jest kończeniem za mnie wypowiedzi, kiedy zbieram myśli. A jeszcze kiedy indziej ponaglaniem, np. słowami: „aha, aha, i co dalej?”, zanim zdążę wziąć oddech i wypowiedzieć następne zdanie.

Kiedy patrzę wstecz analizując to, jak sobie radziłam w kontaktach z poganiającymi mnie rozmówcami, to widzę, że dość długo starałam się „wyrobić” w przewidzianym dla mnie czasie. Polegało to na tym, że przyspieszałam tempo mówienia, maksymalnie upraszczałam wypowiedzi, cenzurowałam się. Robiłam wszystko, by w telegraficznym skrócie przekazać to, co mam do powiedzenia. Co ciekawe, działałam tak nawet podczas spotkań towarzyskich, a więc wtedy kiedy – teoretycznie – rozmawia się po to, by czerpać przyjemność z obcowania ze sobą. Całkiem niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że „dostrajając się do niecierpliwych poganiaczy”, odbieram sobie prawo do komfortowego uczestniczenia w rozmowie. Przyjmuje warunki narzucone mi przez drugą stronę, zamiast określić własne, a potem ewentualnie negocjować punkt, w którym moglibyśmy się spotkać.

Olśnienie przyszło niespodziewanie. Pewnego dnia, kiedy wróciłam ze spotkania z jedną z mających skłonność do poganiania osób, wyczerpana dostrajaniem się do narzuconego mi tempa pomyślałam: „Przecież mam prawo wypowiadać się po swojemu, nawet jeśli mówię wolniej od rozmówcy!” Idąc dalej: „Mam prawo dać sobie czas do zastanowienia. Mam prawo samodzielnie kończyć swoją myśl. Mam prawo do dygresji, od czasu do czasu;). Mam prawo robić pauzy, o ile rozmowa nie toczy się w sytuacji kryzysowej, w której szybkie tempo jest koniecznością. Wreszcie – mam prawo zadbać o własny komfort podczas rozmowy prosząc o czas i miejsce na wypowiedź”. Mimo, że od wielu lat prowadzę treningi asertywności, to moje asertywne prawa w tym konkretnym obszarze odkryłam zupełnie niedawno…

Co tam, lepiej późno niż wcale! Teraz już wiem, co chcę zmienić, zabieram się więc do pracy :)

 

Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.