Psychologiczne pałowanie
W szkole, w której swego czasu usiłowałam nauczyć się psychoterapii, powszechną metodą traktowania nas – uczniów było coś, co dziś nazywam psychologicznym pałowaniem.
W szkole, w której swego czasu usiłowałam nauczyć się psychoterapii, powszechną metodą traktowania nas – uczniów było coś, co dziś nazywam psychologicznym pałowaniem.
W pewnym kanadyjskim ośrodku szkolącym psychoterapeutów każdego ranka odbywa się niezwykła „rozgrzewka”. Grupa siada w kręgu, a dwie wylosowane osoby – w środku, naprzeciw siebie. Zadaniem tych dwojga jest wejść ze sobą w prawdziwie bliski kontakt: bez masek, póz, min, ról, rozpraszania uwagi, stereotypów i tym podobnych uników.
Napisanie książki popularyzującej psychologię znajdowało się od pewnego czasu na liście moich marzeń.
- Moje życie jest obrzydliwie nijakie – tymi słowami miała zwyczaj rozpoczynać spotkania jedna z moich dawnych klientek. – Nie o takiej egzystencji marzyłam. Mąż, dzieci, praca od 7 do 15, a w weekend obiad u teściowej albo grill u znajomych. Banał. Nie cierpię tego miasta i codziennego stania w kilometrowych korkach. Nie znoszę ludzi, których mijam na ulicy; skupionych na kasie i karierze. Nienawidzę mojej pracy, w której każdego dnia muszę patrzeć na to, jak rozwydrzeni współpracownicy i roszczeniowi klienci rozmieniają mój talent na drobne. Duszę się.
Zasłyszane: