Kiedy Adam odezwał się do mnie z wiadomością, że przez jeden dzień będzie służbowo we Wrocławiu, postanowiłam stanąć na głowie, by – mimo bardzo wielu zajęć w tym terminie – wygospodarować czas na wspólną kawę. W dniu, w którym byliśmy umówieni, Adam miał przed sobą wiele zawodowych spotkań, ja natomiast kilka sesji terapeutycznych i wykłady ze studentami. Po kilkunastu godzinach bardzo intensywnej pracy każde z nas wpadło do kawiarni spóźnione. Gdy szklanki z aromatyczną latte znalazły się na naszym stoliku, spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem. Wreszcie nadeszła chwila, w której będziemy mogli porozmawiać nadrabiając zaległości z ostatnich kilku miesięcy.
Niestety, nasze spotkanie nie należało do udanych. Co się dzieje? - zachodziłam w głowę nie mogąc skupić uwagi na rozmówcy. Po kilkunastu minutach uczestnictwa w dość jałowej, prowadzącej do nikąd rozmowie, postanowiłam podzielić się z Adamem swoimi odczuciami. "Wiesz Olu, ja też mam w tej chwili kłopoty z koncentracją. – usłyszałam w odpowiedzi. – Bardzo chciałem się Tobą spotkać i pogadać. Jednak teraz, zamiast rozmawiać o tym, co jeszcze wczoraj uważałem za ważne, zupełnie bez sensu zdaję Ci relację z całego dnia. Staram się, jak mogę, ale nie potrafię uwolnić się od dzisiejszych wydarzeń".
Wspominając tamten wieczór uświadamiam sobie, jak ważne jest zapewnienie sobie czasu na pełne doświadczenie tego, co w danej chwili robimy, gdzie jesteśmy i w czym uczestniczymy. A także czasu na zasymilowanie wszystkich nowych wrażeń. Gdyby każde z nas po długim dniu pracy zadbało o taki czas dla siebie, to - zamiast przeżywać minione sytuacje - potrafilibyśmy z Adamem nawiązać ze sobą kontakt i cieszyć rozmową. Bylibyśmy obecni. A tak? Uczestniczyliśmy w pseudospotkaniu bez wyrazu, które nie wniosło niczego istotnego do naszego życia. Smutne.
Pędząc od jednego miejsca do drugiego, przerzucając w pośpiechu sterty gazet, przeglądając na raz kilka witryn internetowych, jedząc i jednocześnie pisząc tekst (żeby było szybciej) stajemy się kolekcjonerami powierzchownych zdarzeń. Nie jesteśmy jednak uczestnikami życia w całym jego bogactwie i głębi, ponieważ nie nawiązujemy pełnego kontaktu ani ze sobą, ani z otoczeniem. Co prawda możemy z dumą powiedzieć, że dzięki znajomości technik szybkiego czytania i umiejętności zarządzania czasem potrafimy przeczytać kilkanaście książek dziennie. Jednak nie doświadczamy emocjonalnego klimatu każdej z tych opowieści, nie czujemy zapachów opisanych w nich roślin, nie słyszymy barwy głosu głównych bohaterów, nie zanurzamy się w historii całym sobą. Odhaczamy w pośpiechu kolejne pozycje z listy zaległych lektur. Żyjemy szybko, skutecznie, efektownie. I powierzchownie.
Thich Nhat Hanh w książce "Cud uważności" napisał: „Jest tylko jeden najważniejszy czas, a ten czas - to teraz. Chwila teraźniejsza jest jedynym czasem, jaki mamy. Najważniejszą osobą jest zawsze ta, z którą właśnie przebywamy, która stoi przed nami, bo kto wie, czy jeszcze z kimkolwiek będziemy mogli się spotkać". Nie chcę więcej marnować czasu, który spędzam z przyjaciółmi. I dlatego – choć nie będzie to łatwe – zadbam, by przed każdym spotkaniem znaleźć chwilę dla siebie. Myślę, że będzie ona także chwilą dla nas.
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.