Niedawno brałam udział w szkoleniu dla psychoterapeutów prowadzonym przez jednego z moich mistrzów – Petera Schulthessa. Trening polegał na tym, że każdy z nas kolejno wychodził na środek i zgłaszał problem, nad którym chciał pracować. Peter najpierw prowadził sesję występując w roli terapeuty, a potem – już jako nauczyciel/trener – omawiał przebieg procesu (z perspektywy diagnozy, podjętych interwencji itp.).
Bolączką jednej z uczestniczek była fizyczna nieatrakcyjność. Twierdziła, że z powodu swojej brzydoty nie jest w stanie zbudować szczęśliwego związku. Peter długo usiłował przekonać ją, że się myli i że negatywnie zniekształca obraz siebie. Bezskutecznie. Wtedy zwrócił się całej grupy: „Chciałbym zaproponować wam pewne doświadczenie. Wstańcie i zacznijcie spacerować po sali. Nie śpieszcie się. Dajcie sobie czas na skontaktowanie się z samym sobą i osadzenie się w sytuacji. Kiedy będziecie już gotowi, spotkajcie się po kolei ze wszystkimi uczestnikami warsztatu. Popatrzcie na siebie uważnie, a potem w każdej osobie poszukajcie fizycznego piękna”.
Słysząc to poczułam podekscytowanie, ale natychmiast dopadły mnie wątpliwości. Czy odnajdę urodę w grupie zaawansowanej wiekiem (najstarsi uczestnicy to ludzie po 60-tce) i w której – co tu kryć – nie spotkali modele z wybiegu i laureatki wyborów miss? Na szczęście wrodzona ciekawość nie pozwoliła mi długo zwlekać. Wstałam i powolutku zaczęłam zbliżać się do poszczególnych osób. Stawałam na wprost każdej z nich i uważnie się jej przyglądałam. Z życzliwym zainteresowaniem i intencją dostrzeżenia tego, co piękne.
I wtedy pojawiła się magia! Bo nagle zobaczyłam tysiące promieni słońca w serdecznym uśmiechu Magdy. Doświadczyłam niespotykanie męskiej energii płynącej z oczu Przemka. Znalazłam czułość i troskę w pogodnej twarzy Czarka. W siateczce zmarszczek okalającej oczy Zosi odkryłam kunsztowne koronki. Usłyszałam też radosne dzwoneczki w dźwięcznym głosie Ewy. Poczułam ciepło dłoni Jarka i uzmysłowiłam sobie, jak delikatny i subtelny jest jego dotyk. Zachwyciłam się aksamitną fakturą długich włosów Majki, które mogłam pogłaskać. Odkryłam też wiele, wiele innych wspaniałości, które wcześniej kompletnie umykały mojej uwadze. Ileż tutaj jest piękna!! Byłam oszołomiona.
„Jak to możliwe, że wcześniej go nie widzieliśmy?” – pytaliśmy Petera zawstydzeni, gdy doświadczenie dobiegło końca. Ten zaś splótł dłonie na piersiach i przez dłuższą chwilę milczał, jakby się nad czymś zadumał. Potem zaś odparł z nutką nostalgii w głosie: „Ten, kto szuka brzydoty – będzie widział brzydotę. Ten, kto chce widzieć piękno – odnajdzie piękno”. A następnie uśmiechnął się łagodne. I spojrzał na nas swoimi – najpiękniejszymi na świecie – lazurowymi oczami, w których migały światła wszystkich latarni morskich prowadzących zbłąkanych żeglarzy do bezpiecznego portu...
Aleksandra Hulewska
PS - A Ty? Czego szukasz patrząc na innych ludzi (i na swoje odbicie w lustrze)? Brzydoty czy piękna?
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.