• Strona główna
  • Mapa strony

Blog

Pozycja ofiary

Pozycja ofiary

Napisała Aleksandra Hulewska 19 luty 2015   /   W kategorii: Blog

„Dlaczego ja? Dlaczego właśnie mnie się to przytrafiło?!” – co rusz spotykam się z takimi pytaniami. Zazwyczaj poprzedza je dramatyczna opowieść o problemach, które życie zesłało na mojego rozmówcę. To, co łączy większość pytających, to specyficzna postawa, którą przyjmują wobec siebie i świata. Nazywam ją pozycją ofiary.

Na czym ona polega? Po pierwsze, na przeżywaniu poczucia krzywdy w odniesieniu do niesprawiedliwego losu. Osoba w pozycji ofiary żywi przeświadczenie, że życie obeszło się z nią wyjątkowo okrutnie, i że nikt, poza nią, nie został poddany tak wielu ciężkim próbom i dramatycznym wyzwaniom. Druga kluczowa cecha omawianej postawy to poczucie bezradności. Ofiara nie widzi wyjścia z sytuacji i nie ma poczucia wpływu na bieg wydarzeń. Czuje się całkowicie bezbronna wobec nieuchronności losu, więc jedyne, co jej pozostaje, skargi i użalanie się nad sobą.

Co ciekawe, ofiara pacyfikuje każdą próbę udzielenia jej pomocy. Realizuje to poprzez – mniej bądź bardziej świadomą – psychologiczną grę w „Tak, ale”. „Może to i dobre rozwiązanie, ale ja nie mam już na nie siły”. „Parę lat temu to miałoby sens, ale dziś jestem już za stary”. „To byłoby skuteczne, ale nie dla kogoś w mojej sytuacji” – z tego rodzaju argumentacją zderzy się każdy, kto spróbuje zmobilizować ofiarę do działania. Kiedy do mojego gabinetu przychodzi osoba, która bezskutecznie próbuje wyrwać ofiarę z letargu, powtarzam: „Nie jesteś odpowiedzialny za problemy Twoich bliskich. Możesz ich wspierać, ale nie musisz wyręczać".

Pozycja ofiary to z jednej strony poczucie beznadziei albo – jak określił to M. Seligmann – wyuczonej bezradności, które w dłuższej perspektywie może prowadzić do depresji. Jednocześnie jest w tej pozycji coś korzystnego, niemal komfortowego, co zachęca jednostkę do podtrzymywania status quo. Klienci w pozycji ofiary są w niektórych podejściach psychoterapeutycznych nazywani „odwiedzającymi”. Takie osoby nie przychodzą do terapeuty, by popracować nad sobą i coś zmienić. One odwiedzają specjalistę po to, by ponarzekać, pograć w „tak, ale”, a finalnie – stwierdzić, że „skoro nawet terapeuta nie dał rady, to musi być już naprawdę tragicznie”. Tego rodzaju smutna konstatacja zwalnia jednostkę z konieczności włożenia wysiłku w poradzenie sobie z własnymi problemami. Jest źle i nic z tym nie można zrobić – błędne koło beznadziei może się dalej nakręcać.

Ktoś powie w kontrze, że na niektórych ludzi naprawdę spadają nagłe nieszczęścia i niezwykle bolesne doświadczenia. To prawda. Czy jednak jest to wystarczający argument, by uznać, że ofiara została potraktowana przez los wyjątkowo okrutnie? Właśnie w tym momencie na świecie toczą się wojny, panuje głód, ludzie umierają z powodu śmiertelnych chorób; długo by można wyliczać… Nie, w żadnym wypadku ofiara nie jest w swoim cierpieniu odosobniona.

Ktoś inny stwierdzi, że poczucie bezradności, którego doświadcza ofiara, jest uzasadnione, bo przecież nie na wszystko w życiu mamy wpływ. Zgadzam się z tym, że wiele spraw pozostaje poza naszym zasięgiem. Na przykład to, że się zestarzejemy, że umrzemy, że nasi bliscy odejdą, że coś się zmieni (bo przecież wszystko płynie). To, z czym jednak nie mogę się zgodzić, to przyjęte przez ofiarę nadmiernie uogólnione założenie, że absolutnie na nic nie ma ona wpływu. Że życie jest czymś, co „się jej przydarza”, a nie czymś, co może samodzielnie kształtować i tworzyć.

Jestem głęboko przekonana, że nawet w najbardziej dramatycznych okolicznościach jest choćby skrawek tego, co leży w zakresie naszych możliwości i sprawczości. I na tym niewielkim skrawku możemy działać, zmieniać, tworzyć, zamiast uskarżać się na niesprawiedliwy los. „To kropla w morzu potrzeb” – skwituje ofiara. „Kropla drąży skałę” – odpowiem.

Aleksandra Hulewska

…………

Postawę bierną i aktywną wobec przeciwności losu wspaniale odzwierciedla historyjka o dwóch żabach, które wpadły do głębokiego naczynia z mlekiem. Pierwsza w poczuciu rezygnacji utonęła. Druga nie zaprzestała prób wydostania się z naczynia. Tak długo przebierała łapkami, aż mleko zamieniło się w gęstą śmietanę, a potem w masło. Kiedy waleczna żaba poczuła twardy grunt pod łapami, odbiła się od niego i wyskoczyła na wolność! Którą z żab Ty jesteś?”

Źródło: Aleksandra Hulewska „Asertywność w ćwiczeniach”, Warszawa 2014, Samo Sedno, s. 22.

Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.