Kawucha, czyli święte pół godziny
„Poznajcie się. To jest Asia. Będzie wychowawcą i jednocześnie kierownikiem kolonii” – powiedziała organizatorka, gdy wsiadałam do autokaru, który miał nas zawieźć do Zakopanego. Spojrzałam na uśmiechniętą, błękitnooką, starszą ode mnie o kilka lat dziewczynę i pomyślałam, że bije od niej fajna energia. To dobrze wróżyło na najbliższe trzy tygodnie, które my – kadra – mieliśmy spędzić ze sobą i z kilkudziesięcioosobową grupą podopiecznych.