Dziś chcę się z Wami podzielić przepiękną historią, którą ostatnio znalazłam w sieci:
„Po piaszczystej drodze szła drobna staruszka. Mimo sędziwego wieku poruszała się tanecznym krokiem i uśmiechała jak młoda, szczęśliwa dziewczyna. W pewnym momencie dostrzegła na drodze niewyraźną postać. Zatrzymała się przy niej.
- Kim jesteś? – spytała przechodnia.
- Mam na imię Smutek – ten odparł ponuro.
- Smutek! – kobieta ucieszyła się. – Ja przecież bardzo dobrze cię znam! Nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej podroży – usiadła obok. – Ale powiedz, dlaczego jesteś taki markotny? Co się stało?
- Ach... wiesz... – Smutek westchnął głęboko – smucę się, bo nikt mnie nie lubi. Zostałem stworzony do tego, by raz na jakiś czas towarzyszyć ludziom w ich wędrówce. Jednak gdy tylko do nich podchodzę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Mają mnóstwo sposobów na przepędzenie mnie. Mówią na przykład: „Tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać”. I śmieją się na siłę. Albo mówią: „Smutek jest dla słabeuszy. Mnie nie wolno się mazać”. I zaciskają zęby wracając do działania. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności. Nikt nie chce być ze mną blisko.
- O tak. – potwierdziła kobieta – Często widuję takich ludzi.
Słysząc to Smutek jeszcze bardziej się zasępił:
- A ja przecież jestem po to, by ułatwić człowiekowi spotkanie z samym sobą. Pomagam mu zbudować bezpieczne gniazdko, w którym może wyleczyć rany i wypłakać wszystkie swoje łzy. Wtedy przychodzi ulga i prawdziwa radość. Wraca spokój, harmonia i pogoda ducha. Wraca szczęście. Jednak ludzie tego nie rozumieją i wciąż przede mną uciekają. – zapłakał.
- Płacz, płacz Smutku – staruszka wyszeptała z czułością i objęła Smutek serdecznie. – Jeśli się teraz wypłaczesz, uspokoisz i chwilę odetchniesz, nabierzesz sił do dalszej drogi.
Smutek szlochał jeszcze przez jakiś czas, a kiedy się uspokoił, kobieta dodała:
- Posłuchaj mnie teraz, bo chcę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Nie powinieneś dłużej podróżować sam. Dlatego postanowiłam, że będę ci towarzyszyć. Wędrując razem ze mną poradzisz sobie z niemocą, zniechęceniem i rozpaczą. Już nigdy cię nie pokonają.
Na te słowa smutek wyprostował się i spojrzał zdumiony na swoją nową przyjaciółkę:
- Powiedz, proszę, powiedz mi... kim ty właściwie jesteś?
Staruszka uśmiechnęła się do niego szeroko, a jej oczy rozbłysły młodzieńczym blaskiem:
- Mam na imię Nadzieja”.
***
A jak Ty traktujesz smutek? Przyjmujesz go, kiedy się pojawia, wychodzisz mu na spotkanie? Czy raczej przed nim uciekasz albo próbujesz zagłuszyć? A może jest jeszcze inaczej? Może za nic w świecie nie chcesz pozwolić mu odejść?
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.