„Statki, które mijają się nocą,
w przelocie do siebie coś mówią.
Daleki znak, syreny zew,
co znów w ciemnościach się gubią.
Tak i my w życiu oceanie
mówimy, a ktoś nas słyszy.
Spojrzenie tylko, tylko głos,
tylko znak – potem znów ciemność i cisza.”
(Henry Wadsworth Longfellow)
Pożegnania mają różne oblicza. Bywają pożegnania radosne, dające początek oczekiwaniu na kolejne ekscytujące spotkanie. Bywają tragiczne, przepełnione żalem i nieutuloną rozpaczą. Niektóre przynoszą nam wybawienie. Ulgę, że wreszcie możemy zamknąć niewygodną, męczącą, a nierzadko toksyczną relację. Czasami wieją nudą, konwencjonalnym: „trzymaj się, wszystkiego dobrego, papa”. Niejednokrotnie w ich trakcie pierwsze skrzypce gra bunt wobec nieuchronnie zbliżającego się końca. Innym znów razem porażają hukiem zatrzaskiwanych z impetem drzwi. Są wreszcie pożegnania żarliwe, wzniecające tęsknotę w każdym włóknie rozstających się ze sobą ciał.
Nie wszystkie z moich pożegnań uważam za znaczące. Nie każde pamiętam. Miałam jednak szczęście przeżyć takie, które odcisnęły trwały ślad w moim sercu. Gdy je wspominam, zastygam przez chwilę w nostalgicznym, ciepłym uśmiechu. Te ostatnie zawsze wiązały się z ludźmi. Ludźmi, z którymi obcowanie wywarło na mnie istotny wpływ. Stanowiło źródło refleksji, wsparcia, radości, inspiracji, emocjonalnych uniesień oraz wielu innych bardzo ważnych przeżyć.
Od kilku dni, ze względu na trwające obrony prac dyplomowych, myślę o dwóch semestrach, w trakcie których miałam przyjemność pracować z grupą wyjątkowo utalentowanych młodych osób. Już za moment każda z nich wyruszy w swoją stronę, by poszukiwać dobrych dla siebie miejsc i zmieniać świat. W trakcie naszych spotkań prowadziliśmy dyskusje (zdarzało się, że bardzo gorące), zastanawialiśmy się, jak zastosować wiedzę psychologiczną w praktyce, rozwiązywaliśmy rozmaite problemy teoretyczne i praktyczne, trenowaliśmy kompetencje społeczne. Bywało i tak, że dawałam się ponieść chwili, oderwać od głównego tematu zajęć. Rozmawialiśmy wówczas o tym, co moich studentów nurtuje, zaciekawia, pociąga, a także o tym, co nuży, martwi, budzi frustrację czy złość. Czasami ostro się spieraliśmy, innym znów razem zaśmiewaliśmy do łez. Były momenty łatwe i trudne - jak w każdej relacji pomiędzy uczniami a nauczycielem.
I choć dwa semestry – w kontekście całego życia – to „…spojrzenie tylko, tylko głos, tylko znak…”, bardzo zależy mi na zachowaniu w pamięci tego niezwykle inspirującego dla mnie czasu. Chcę także podziękować Tobie - Angelo, Asiu, Beato, Czarku, Doroto, Justyno, Maćku, Marto, Marzeno, Natalio, Nicole, Pawle, Piotrze, Wojtku, a także wszystkim Waszym Poprzednikom (moim Uczniom, których imion nie sposób tutaj wyliczyć) - za to, że pozwoliliście mi na chwilę zagościć w Waszym świecie.
Niech morza i oceany, po których będziecie żeglować, przyniosą Wam wiele dobrego :)
Ola
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.