„To jeden mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości” – ponad pół miliarda serc zabiło mocniej, kiedy Neil Armstrong wypowiadał te słowa.
Radość, wzruszenie i duma, które zawładnęły wówczas światem, zniosły na moment większość politycznych i światopoglądowych podziałów. Mieszkańcy ziemi czuli, że są świadkami jednej z najwspanialszych chwil w historii ludzkości. Zwycięstwa woli, determinacji, pasji i wytrwałości w dążeniu do urzeczywistniania marzeń.
Wczorajsza informacja o tym, że polscy himalaiści jako pierwsi na świecie zdobyli Broad Peak zimą, uskrzydliła mnie. I choć z coraz większym niepokojem śledzę kolejne doniesienia z drogi powrotnej, nie umniejsza to mojego szacunku dla osiągnięcia tych niezwykłych ludzi.
Czy jednak trzeba być astronautą, alpinistą, wybitnym naukowcem lub charyzmatycznym przywódcą, by dokonywać rzeczy wielkich?
Niedawno poznałam kobietę. W pojedynkę wychowuje niepełnosprawnego syna. Zarabia sprzątaniem. Nie użala się, nie narzeka, nie robi z siebie ofiary. Ale też nie chełpi heroizmem, nie zabiega o chwałę. Jest pogodzona z losem, lecz nie zgorzkniała. Kiedy opowiada, że właśnie teraz - gdy syn już podrósł - może realizować swoje marzenia o studiowaniu, widzę, jak jej zmęczone oczy nabierają blasku.
Jeden mały krok…
Aleksandra Hulewska
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.