- Ludzie są potworni. Fałszywi, kapryśni, nieczuli, a do tego wyjątkowo wredni – skarżysz się dziś od wejścia. – I co mi po tym, że będę nad sobą pracować, jeżeli świat, kóry mnie otacza, pozostanie taki sam? Miesiące, a nie daj Boże lata, będę się męczyć w terapii, by i tak skończyć na wewnętrznej emigracji. Ludzkości przecież nie uzdrowię. Nie ma szans.
- Cóż… – odpowiadam po dłuższym namyśle – trudno, w jakiejś części, nie przyznać ci racji. Mnie też na co dzień dręczy fakt, że na wiele spraw mam znikomy wpływ. Przykładowo, angażując się w walkę o prawa zwierząt, wiem, że nie zdołam zamknąć wszystkich rzeźni na świecie. To, co mogę zrobić, to działać na swoim poletku. Nie jem więc mięsa, nie noszę ubrań ze skóry. Ale boli mnie, że to zaledwie kropla w oceanie potrzeb.
- A więc jednak! – wtrącasz się z impetem. – Sama widzisz, że praca nad sobą w terapii czy tzw. rozwój osobisty nie ma wpływu na funkcjonowanie świata. A skoro wszystko i tak pozostaje niezmienne, to po co się męczyć? Gdzie tu sens?
- Zaczekaj – prostuję się w fotelu. – Nie powiedziałam jeszcze wszystkiego. Dasz mi chwilę?
- Okej, zamieniam się w słuch.
- W moim gabinecie od lat spotykam bardzo wielu ludzi. By tu dotrzeć, każdy z nich musi pokonać dokładnie taką samą trasę. Przejść przez to samo wejście, minąć recepcję, przemierzyć ten sam korytarz, wspiąć się po tych samych schodach… i tak dalej. Ty też.
- No tak. Ale co konkretnie ma z tego wynikać? Trudno chodzić różnymi drogami, jeśli jest tylko jedna.
- Dla mnie wynika z tego coś szalenie interesującego .Otóż od niektórych moich klientów słyszę, że tym w budynku pracują bardzo mili i uczynni portierzy. Inni natomiast twierdzą, że należałoby zwolnić ich wszystkich, bo są wyjątkowo oschli i leniwi. Oczywiście są też tacy, którzy w ogóle nie komentują zachowań recepcjonistów. Jednak większość klientów od czasu do czasu o nich napomyka. To, na co chciałabym zwrócić twoją uwagę, to to, jak różnie odbierani są ci sami ludzie.
- O rany! – nie kryjesz zniecierpliwienia. – Przecież to naturalne, że część osób trafia tutaj, gdy recepcjonista ma lepszy dzień, a inni natykają się na niego, gdy jest w słabszej formie. Też mi odkrycie...
- To logiczna hipoteza. Jednak w tym wypadku nie mogę jej potwierdzić. Często zdarza się bowiem, że dwie krańcowo odmienne opinie padają w bardzo krótkich odstępach czasu, np. w ciągu godziny. Osoba, która przychodzi, dajmy na to, na 17.00 gani recepcjonistę, a ta z 18.00 – go chwali. Co więcej – "składy" grup: skarżącej się na portierów oraz tej, która się nimi zachwyca, w zasadzie pozostaje niezmienny. I co ty na to? Jakieś wnioski?
- Nie mam zielonego pojęcia. Oświeć mnie.
- Proszę bardzo. Otóż jestem pewna, że ci sami portierzy wywierają tak odmienne wrażenie, ponieważ zachowują się inaczej w zależności od tego, z kim się kontaktują.
- Nie bardzo rozumiem. Możesz jaśniej?
- Okej, posłużę się przykładem. Wyobraź sobie, że wchodzisz do budynku naburmuszony i skwaszony. Nie spoglądasz w stronę recepcji, a jedynie mamroczesz pod nosem, by cię wpuścić. Jak myślisz – z jaką reakcją się spotkasz? A teraz pomyśl o opcji alternatywnej. Już od progu witasz wszystkich pogodnym uśmiechem. Dziękujesz za otwarcie drzwi i życzysz temu, kto cię wpuszcza, dobrego dnia. Jak sądzisz? Czy w drugim wypadku reakcja na twoje zachowanie będzie taka sama jak w pierwszym?
- No… nie.
- Masz rację. To teraz wróćmy do twojej wizji świata i człowieka, którą przedstawiłeś na poczatku naszego spotkania. Czy wciąż uważasz, że wszyscy ludzie są kapryśni, nieczuli i wredni, a ty nie masz na to najmniejszego wpływu?
Aleksandra Hulewska
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.