„Inni to mają szczęście – słyszę od czasu do czasu. – Trafili na swoją drugą połówkę i teraz zakładają rodziny, wychowują dzieci, cieszą się życiem. A ja? Ja wciąż nie mogę spotkać odpowiedniej osoby. Na początku wydaje się, że to jest to, są emocje, fajerwerki, podekscytowanie. Ale koniec jest zawsze taki sam: jestem rozczarowany i odchodzę”.
„A o jaką relację Ci chodzi? Czego szukasz?” – dopytuję. „Marzę o partnerze czułym i troskliwym, który się mną zaopiekuje”, „Czekam na kobietę kipiącą seksapilem i inteligencją. Taką, której inni faceci będą mi zazdrościć”, „Szukam kogoś, kto nada mojemu życiu sens” – tak mniej więcej brzmią opisy idealnego towarzysza życia, które słyszę. To, co uderza mnie w tych wypowiedziach, to funkcjonalne podejście do bliskiego związku.
Dla moich rozmówców drugi człowiek nie jest ważny sam w sobie jako niezależny, tętniący życiem świat. Świat, którym można się zaciekawić, który można poznawać, z którym można nawiązać bliski kontakt. Partner jest tu ograniczony wyłącznie do roli, którą ma odegrać, narzędzia, za pomocą którego można coś sobie załatwić. Jest wartościowy, o ile jest użyteczny. Nic więcej.
Nie dziwi mnie, że w takich relacjach dość szybko dochodzi do rozczarowania i zerwania. Traktowana przedmiotowo osoba prędzej czy później zaczyna bowiem czuć, że coś jest nie tak. Nigdy nie ma wrażenia, że została w pełni poznana i przyjęta, partner bowiem odnosi się tylko do pewnej jej części/funkcji. Uprzedmiotowiona jednostka (nie doświadczając z drugiej strony miłości, a jedynie tego, że jest potrzebna) zaczyna w końcu wyrażać pragnienie głębszej, wzajemnie wzbogacającej więzi. A to jest początkiem końca związku.
Układ, w którym niewiele dając można było brać bez ograniczeń, przestaje spełniać swoją funkcję. Kiedy okazuje się, że druga strona ma własne potrzeby, oczekiwania i pragnienia, pada mit o idealnie dopasowanej połówce pomarańczy. Poczucie komfortu roztapia się, ustępując miejsca frustracji i zniechęceniu. Związek przestaje być atrakcyjny, trzeba się więc rozejrzeć za czymś bardziej odpowiednim.
Jeśli funkcjonalne podejście do związku odzwierciedla Twój wzorzec postępowania, to znaczy, że wpadłeś w pułapkę. Błędnie identyfikujesz swój problem jako niemożność znalezienia właściwej osoby. Rozglądasz się, szukasz, przebierasz. Taksujesz każdego sprawdzając, czy odpowiada Twoim rygorystycznym kryteriom. Jesteś coraz bardziej przenikliwy, coraz więcej wymagasz. Wciąż na nowo ogarniają Cię wątpliwości: „czy aby na pewno to jest to?”. Otóż takie podejście do niczego nie prowadzi. Takie podejście nie sprawi, że znajdziesz tego jedynego/tę jedyną. Takie podejście skazuje Cię na porażkę i na kolejne rozczarowania. Dlaczego? Bo związku się nie znajduje. Związek się współtworzy.
Aleksandra Hulewska
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.