W moim gabinecie zdarza mi się spotykać ludzi, którzy są mistrzami unikania życia. Zamiast zanurzać się w chwil obecnej i czerpać radość z Tu i Teraz, pogrążają się w bezproduktywnych dywagacjach, które Karen Horney określiła jako neurotyczne, a ja nazywam trucicielami umysłu. Oto niektóre z nich:
– Co inni pomyślą/ powiedzą o tym, co zrobiłem/ zrobię/ w tej chwili robię? – czyli nadmierne przejmowanie się opinią otoczenia.
– A co jeśli mi się nie uda/ nie podołam/ nie zgodzą się/ wydarzy się coś strasznego? – czyli katastrofizowanie, produkowanie czarnych scenariuszy, które skutecznie zniechęcają do działania.
– To bez sensu/ to za banalne/ to już było/ za późno na to/ za wcześnie na to itp. – czyli podcinanie sobie skrzydeł.
– Dlaczego wtedy nie zrobiłem tego i tego!? Dlaczego zrobiłem to i to?! – czyli robienie sobie wyrzutów z powodu przeszłych działań.
– Co by było, gdybym wtedy wybrał inaczej/ zachował się inaczej? – czyli tworzenie alternatywnych scenariuszy minionego życia.
– Czy jestem wystarczająco dobry/ pracowity/ pomocny/ jakiś? – czyli przesadne skupianie się na obrazie samego siebie.
– Jak wygląda mój dom, samochód, stan konta, wakacje, życiowy partner, dzieci itd. w zestawieniu z...? – czyli bezustanne porównywanie się z innymi.
– Jeszcze tylko zrealizuję ten jeden projekt/ wykonam to jedno zadanie/ skończę ten jeden kurs itp., a potem nareszcie będę mógł zrobić to, na co mam ochotę – czyli formułowanie warunków, które najpierw trzeba spełnić, by móc w końcu cieszyć się życiem.
– Gdyby nie on (niedobry partner, niesprawiedliwy szef, zły rodzic itp.), to dzisiaj byłbym w innym punkcie życia – czyli obarczanie innych winą za własne niespełnione nadzieje, zarzucone marzenia, niepodjęte wyzwania itd.
– Jestem taki biedny/ słaby/ samotny itp. – czyli robienie z siebie ofiary pozbawionej możliwości wpływania na swój los.
– Tak bardzo brakuje mi… – czyli rozpamiętywanie tego, czego aktualnie nie ma, zamiast docenienia i cieszenia się tym, co jest.
– Ach ta dzisiejsza młodzież, służba zdrowia jest fatalna, nauczyciele są kiepscy, drogowców jak zwykle zaskoczyła zima – czyli bezproduktywne narzekanie, marudzenie i ględzenie.
– Jak cudownie było by, gdybym dzisiaj mieszkał w innym miejscu/ wykonywał inną pracę/ miał inną żonę itp. – czyli snucie marzeń nt. alternatywnej wersji życia, zamiast życia.
– I wiele innych.
Oczywiście nie widzę niczego złego w chwilowym oddaniu się jednej z takich myśli. Problem zaczyna się wtedy, kiedy staje się ona nawykiem – sztywną tendencją, która uniemożliwia cieszenie się chwilą obecną. Co wtedy robić? Jak sobie radzić z trucicielem umysłu? Odpowiem słowami mojej ulubionej przypowieści, którą część z Was już zna:
"Pewnego razu indiański wódz nauczając swoje wnuki zwrócił się do nich tymi słowy – Czy wiecie, że każdego dnia wewnątrz mnie toczy się walka? Ścierają się ze sobą dwa wilki. Jeden z nich to lęk, złość, zazdrość, żal, chciwość, arogancja, użalanie się nad sobą, poczucie winy, uraza, pycha i poczucie wyższości. Drugi z nich to odwaga, radość, zgoda, pokój, miłość, nadzieja, akceptacja, chęć zrozumienia, hojność, prawda, życzliwość, współczucie i wiara.
– Nie wiedzieliśmy o tym dziadku – odpowiedziały dzieci.
– Powiem wam więcej – odparł starzec. – Te dwa wilki codziennie toczą walkę w każdym człowieku. Także w was.
Dzieci długo zastanawiały się nad słowami wodza. Wreszcie jedno z nich zapytało:
– Dziadku, powiedz nam, proszę, który wilk zwycięży?
Mędrzec zamyślił się, a potem spojrzał na chłopca i odpowiedział:
– Ten, którego nakarmisz".
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.