"Ja robię swoje i Ty robisz swoje.
Ja nie jestem na świecie po to,
by spełniać Twoje oczekiwania,
a Ty nie masz obowiązku spełniania moich.
Ty jesteś Ty, a ja jestem ja.
Jeśli się spotkamy – to wspaniale.
Jeśli nie – to trudno".
Kiedy pierwszy raz przeczytałam wiersz Perlsa, poczułam irytację i bunt. Jak to?! Przecież każdego dnia wyrażamy wobec innych swoje oczekiwania z nadzieją na ich spełnienie. Wsłuchujemy się w ludzkie pragnienia, by móc wyjść im naprzeciw. Czyż nie na tym - wzajemnym zrozumieniu, otwartości, wymianie emocji, myśli i doświadczeń - polega kontakt z drugim człowiekiem? Czy nie o to chodzi, by empatycznie rozumieć i bezwarunkowo akceptować potrzeby, przekonania, poglądy czy motywy innych ludzi? Dlaczego czołowy przedstawiciel egzystencjalnego nurtu w psychoterapii zachęca mnie do skrajnego egocentryzmu i nieludzkiej wręcz asertywności? Nie! Na to w żadnym wypadku nie mogę się zgodzić.
Dzisiaj, po upływie kilkunastu lat od pierwszej lektury "Ja robię swoje...", spoglądam na wiersz Perlsa z innej perspektywy. Jest we mnie więcej pokory co do własnych możliwości dotarcia do ludzi, ale i więcej odwagi w myśleniu o spotkaniu z drugim człowiekiem. Nie z każdym się dogadam, ale też nie wszyscy będą chcieli porozumieć się ze mną. Nie wszystkich polubię, ale też nie każdy zaakceptuje moją osobę. I to jest w porządku. Taki stan rzeczy jest OK. "Ty jesteś Ty" ze swoimi wyjątkowymi radościami i troskami, zaletami i wadami. "Ja jestem ja" w moim niepowtarzalnym sposobie bycia w świecie.
I Ty, i ja jesteśmy wolni. Czy to nie jest wspaniałe?
Aleksandra Hulewska
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.