„Na czym to będzie polegało?” – pyta mnie większość osób chcących rozpocząć terapię. Odpowiedź wydaje się tak oczywista, że… przez długi czas miałam kłopot z jej udzieleniem. Zbudowanie jasnego komunikatu na podstawie wiedzy i doświadczenia, które gromadziłam w trakcie wielu lat szkoleń, treningów, staży klinicznych i terapii własnej, okazało się niezmiernie trudnym zadaniem.
Dość długo próbowałam radzić sobie z tą niezręczną sytuacją posiłkując się cytatami z podręczników, artykułów naukowych czy słowników. Każdorazowo miałam jednak poczucie, że z moich ust wydobywa się pseudospecjalistyczny bełkot, który co prawda ratuje mi twarz w oczach siedzącej na wprost osoby (czy aby na pewno?), lecz nie przybliża ani jej, ani mnie do uchwycenia istoty terapii.
Pewnego dnia, po zakończeniu sesji, w trakcie której snułam swój tradycyjny wywód o technikach psychoterapeutycznych, roli świadomości, dynamice zmian itd., poczułam irytację. Zobaczyłam bowiem wyraźnie, że posiadając wiedzę o problemie, którego od dłuższego czasu doświadczam, nie podejmuje żadnych działań, by go skutecznie rozwiązać.
Postanowiłam nie zwlekać ani minuty dłużej. Usiadłam wygodnie w fotelu, wyciszyłam emocje i zadałam sobie to jedno zasadnicze pytanie: „Czym dla ciebie jest psychoterapia?”
Początkowo mój umysł zalała fala definicji, cytatów, a nawet całych fragmentów książek. Niektóre z nich wydały mi się bardzo atrakcyjne. Do tego stopnia, że rodziły pokusę, by zakończyć poszukiwania. Jednak wewnętrzny głos nie pozwalał mi poprzestać na warstwie frazesowej: „Nie cytuj podręczników, zapomnij o artykułach, odłóż na bok całą posiadaną wiedzę i odkryj własną odpowiedź”. Utknęłam w impasie. Wszystkie dotychczasowe rozwiązania okazały się nieadekwatne, a w ich miejsce nie pojawiły się nowe. Nic. Kompletna pustka. W poczuciu rezygnacji i niemocy chciałam przerwać eksperyment, gdy nagle poczułam przypływ energii… Oczyma wyobraźni zobaczyłam drogę.
Tak! To jest moja odpowiedź! Psychoterapia jest wyprawą, w którą wybieram z drugim człowiekiem. Oboje widzimy, jak wygląda początek drogi, którą mamy do pokonania. Wyobrażamy sobie także mniej więcej, gdzie znajduje się jej – przynoszący ulgę w cierpieniu – kres. Jednak to, jak będzie kształtować się szlak w trakcie podróży, kogo na nim spotkamy, gdzie się zatrzymamy, ile i jak trudnych przeszkód będziemy musieli pokonać… tego na początku nie wiemy. Klucz do tej wiedzy posiada wyłącznie osoba, która zaprasza mnie do współuczestnictwa w wyprawie. A to oznacza, że nie do mnie należy wytyczanie trasy czy decydowanie o tempie wędrówki. Moja rola polega na tym, by swą uważną obecnością wspierać drugiego człowieka w odkrywaniu jego własnej drogi, bezpiecznym jej pokonywaniu, a na koniec - pożegnaniu, gdy zostanie osiągnięty cel.
Aleksandra Hulewska
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.