Na fanpage’u mojej książki zacytowałam niedawno wypowiedź Meryl Streep o tym, że postanowiła skończyć z przymilaniem się do niesympatycznych i nieżyczliwych ludzi. Posypały się komentarze. Jedna z osób napisała, że decyzja, którą podjęła aktorka, jest przywilejem ludzi popularnych otoczonych gronem wiernych fanów. Zwykły śmiertelnik nie może sobie na taki krok pozwolić, ponieważ grozi on osamotnieniem. Ci, którzy zgłaszają się do mnie z problemem braku asertywności, często przejawiają tego rodzaju obawy: „Znielubią mnie, przestana się do mnie odzywać, zaczną omijać mnie wielkim łukiem”. Większość lęków sprowadza się do wspólnego mianownika: „Jeśli zacznę być asertywny, inni odwrócą się ode mnie i zostanę zupełnie sam”.
Znam ludzi, którzy boją do tego stopnia, że postanawiają całkowicie zrezygnować z wyrażania siebie – swoich autentycznych potrzeb, poglądów czy uczuć. Duszą się potem w gorsetach powierzchownej poprawności, byle tylko nie narazić się na spodziewaną karę. Uśmiechają się więc do każdego, przytakują innym, unikają wyrażania kontrowersyjnych opinii... Tak wiele energii wkładają w wywieranie na innych pozytywnego wrażenia, że pod koniec dnia najchętniej uciekliby na pustkowie, byle tylko móc przestać udawać. Zdają się nie pamiętać, że to, co ostatecznie popycha ich do izolowania się od ludzi, pierwotnie miało chronić przed odrzuceniem. Kończą więc w miejscu, którego za wszelką cenę chcieli uniknąć – ot, taki paradoks.
Co zatem zrobić? Czy jest szansa na stawianie granic w sposób, który nie zniechęci do nas innych? W mojej opinii nie ma takiej możliwości. Asertywność zepsuje nasze relacje z ludźmi. Ale tylko z tymi ludźmi, którzy najbardziej nas wykorzystują. Dla nich nasza niezależność będzie nie do przyjęcia, bo przestaniemy być gliną, którą do tej pory można było dowolnie urabiać. Od takich osób z pewnością usłyszymy: „Zawiodłem się na tobie”, „Zmieniłaś się na niekorzyść”, „Straszny z ciebie ostatnio egoista” itp. I co z tego? – zapytam. – Czy na pewno na takich znajomych nam zależy?
Zachowując się asertywnie możemy przecież także usłyszeć: „Jestem pod wrażeniem twojej asertywności”, „Szanuję twoja decyzję”, „Podoba mi się, że jasno stawiasz sprawę”. Część osób zaakceptuje nasze wybory. Póki jednak nie zaryzykujemy postępowania w zgodzie ze sobą, póty nie przekonamy się, którzy ludzie kontaktują się z nami tylko z powodu naszej uległości, a którzy są materiałem na prawdziwych przyjaciół. Ci pierwsi z pewnością odsuną się od nas, kiedy staniemy się bardziej asertywni. Drudzy z nami zostaną. Prawdziwi przyjaciele będą cieszyć się z tego, że się rozwijamy. Resztą – w mojej opinii – nie warto się przejmować. I tak rozumiem przesłanie Maryl Streep, które zacytowałam ostatnio na Facebooku: „Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechania się do tych, którzy nie chcą uśmiechać się do mnie. Już nie spędzę ani minuty na tych, którzy chcą mną manipulować”.
„Jeśli się spotkamy, to wspaniale. Jeśli nie, to trudno” – jakie to jest ciągle aktualne.
Aleksandra Hulewska
Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.