• Strona główna
  • Mapa strony

Porady online

Nie radzę sobie ze studiami i życiem

Pytanie

Pytanie

Witam,
postanowiłam opisać swoją sytuację... a więc mam 20 lat, moja mama ma depresję urojeniową, stany lękowe, leczy się od ponad roku, była już w kilku szpitalach psychiatrycznych. Mój ojciec nie interesuje się ani mamą, ani mną, ani moimi siostrami. Oczywiście ma problem z alkoholem i znęca się psychicznie nad rodziną.

Ponad rok temu wyprowadziłam się z domu... Dostałam się na studia, filologię, ale nie dałam rady tego kontynuować, między innymi dlatego, że mieszkałam u dalszej rodziny, która obciążała mnie rożnymi obowiązkami. Poza tym, ich dom był daleko od uczelni (jechałam około 3godziny). Wtedy wpadłam w stan zobojętnienia, niechęci, postanowiłam iść do pracy i zostawić studia. Nie było to łatwe, ponieważ zawsze byłam wzorową uczennicą i bardzo bym chciała rozwijać swój potencjał. Jest tak, że ze wszystkim muszę radzić sobie sama, nie mam wsparcia w rodzinie ani materialnego, ani psychicznego.

Zaczęłam studiować inny kierunek, również dziennie, ponieważ stwierdziłam, będzie łatwiejszy, będzie mi lżej itp. Dostałam stypendium socjalne, wynajmuję pokój, utrzymuję się sama, pracuję w weekendy. Teraz mam zaliczenia na uczelni i jestem zmęczona. Dopadło mnie zobojętnienie, nie mogę sie zmotywować, często płaczę, czuje, że nie mam siły iść na uczelnię. Czytam kilka razy jedną kartkę i nie rozumiem lub nie mogę zapamiętać... nie mogę się skupić.. Wszystko mnie przerasta, jednocześnie jest dla mnie ważne, żeby studiować, żeby robić postępy.. Ale potrafię nie spać całą noc, a potem nie iść na zaliczenie lub sie na nie nie obudzić. Nigdy nie miałam problemów z nauką pomimo trudnej sytuacji. Nie wiem, co się ze mną stało, jak sobie mogę pomóc, żeby znowu odzyskać chęć i motywację.. Boję się, że znowu zostawię szkołę, że się nie pozbieram. Czuję się wypalona.. Nic na mnie nie działa.

Martwię się też o młodsze rodzeństwo, którym teraz opiekuje sie moja starsza siostra – ma przecież swoją rodzinę: dzieci i męża. Martwię się też o mamę, która też trzeba się zająć . Czuję się zagubiona. Od innych słyszę tylko: dasz radę, współczuje, ciszę.. Zapisałam się do psychologa, myślałam o terapii DDA.. Chciałabym być taka silna, jak kiedyś (śmiałam sie pomimo awantur, nieprzespanych nocy, miałam dobre wyniki w nauce), a teraz tego wszystkiego nie ma.. Kiedyś nauka była dla mnie wszystkim: pasją, ucieczką od problemów, motywacją.. Teraz nie mam czegoś, co by mnie cieszyło, często płaczę..

Czuję się bezsilna i nie mam planu na dalsze życie.. Jeśli nie zaliczę semestru bądź jeśli zrezygnuję, nie wiem, co wtedy zrobić.. Nie mam też kogo się poradzić... Mój chłopak ostatnio powiedział mi, ze jeśli jest mi bardzo źle, mam zostawić studia, spróbować czego innego.. Jest we mnie jest ta ambicja.. Nie chcę się poddawać. Wiem, że trzeba wałczyć o swoje życie, ale ja już czuję, że nie mam siły. Nie wtajemniczam go we wszystko bo wiem, że się martwi i też jesteśmy za krótko razem - nie chcę, żeby wiedział o wszystkich problemach, przynajmniej teraz. Czuję sie jak głupek, jednostka nieudolna, niepotrzebna... Bez perspektyw i w dodatku patologiczna. Proszę o radę.

Pozdrawiam.

Odpowiedź

dr Aleksandra Hulewska

Dzień dobry, witam serdecznie,

jest Pani młodą osobą, którą jeszcze wiele dobrego może w życiu spotkać. Kiedy czytam, jak wiele miała Pani dotychczas siły, wytrwałości i odporności na codzienne – potężne! – stresy, nie mam wątpliwości, że ostatecznie rozwiąże Pani swoje problemy. Proszę jednak pamiętać, że każdy, nawet najmocniejszy człowiek, przeżywa w życiu chwile załamania, zwątpienia czy niemocy. Nie jesteśmy zaprogramowanymi na działanie maszynami. Jesteśmy ludźmi, którzy - jeśli osiągną punkt krytyczny - wyczerpują się. I w takim właśnie punkcie, jak mi się wydaje, znajduje się teraz Pani.

Widzę, że bardzo długo radziła sobie Pani dzielnie z przeciwnościami losu. Mimo bardzo trudnej sytuacji rodzinnej, znalazła Pani pasję, marzyła o studiach i usamodzielnieniu. Wyprowadziła się Pani z domu, rozpoczęła naukę, a potem jeszcze zaczęła pracować, by stanąć na własne nogi. Jest Pani w pełni odpowiedzialna za samą siebie. To bardzo wiele. Czytam jednak, że Pani czuje się także odpowiedzialna za rodzeństwo i mamę. Martwi się o nich, szuka sposobów, by im pomóc, co na pewno dodatkowo Panią psychicznie obciąża. Odnoszę wrażenie, że dźwiga Pani na swoich barkach nie tylko własne zmartwienia, ale także problemy innych osób. Wyobrażam sobie, jak bardzo musi to być bardzo przytłaczające. Rozumiem Pani potrzebę wspierania najbliższych, tyle że bardzo trudno znaleźć na to siłę wówczas, gdy zmagamy się z własnymi kłopotami.

Na szczęście jest w Pani dużo mądrości i - wbrew temu, co Pani teraz przeżywa - także siły i woli przetrwania. Uważam, że właśnie dzięki tym cechom szuka Pani pomocy. Umówiła się Pani na wizytę do psychologa, zastanawia się nad wstąpieniem do grupy terapeutycznej, buduje związek z ukochanym mężczyzną, wreszcie - napisała Pani do mnie. To bardzo pozytywne odruchy. Odruchy życia.

Jednocześnie odnoszę wrażenie, że chce Pani od razu świetnie radzić sobie ze wszystkim. Studiami, opieką nad rodziną, pracą, samodzielnością... A kiedy Pani organizm wysyła sygnał: "Pozwól mi odpocząć", ignoruje go Pani, nie dając sobie prawa do bezradności, bezsilności czy przeżywania słabości. Powtórzę raz jeszcze - takie stany są wpisane w nasz ludzki los i zdarzają się każdemu. Ja traktuję je jak drogowskazy. I kiedy czuję, że brak mi sił, a moje życie traci sens, zatrzymuję się na jakiś czas. Dzięki temu mogę się wyciszyć, nabrać dystansu, a potem - już z innej, naznaczonej mniejszą presją perspektywy – przyjrzeć się temu, w jakim jestem miejscu, co czuję i czego potrzebuję.

Wbrew temu, co Pani pisze, ja nie mam wątpliwości, że skończy Pani studia. Zrobi to Pani wtedy, kiedy nadejdzie właściwy moment. Jest Pani przecież ambitna i wytrwała, a nauka stanowi ważny punkt na mapie Pani celów. W tej chwili jednak zachęcam Panią do zajęcia się sobą. Jak czytam, wiele spraw z przeszłości rzutuje na Pani obecne życie - warto pochylić się nad nimi w terapii i uwolnić od tego bagażu. Pani teraźniejszość także jest obciążana wieloma problemami, które warto rozwiązać przy pomocy specjalisty.

Studia nie są dziś towarem deficytowym. Nie uciekną. Poza tym – myślac pragmatycznie - może Pani napisać podanie do osoby zajmującej się na uczelni sprawami studentów z prośbą o przedłużenie sesji lub przyznanie tzw. indywidualnego toku studiów. Taka prośba jest uzasadniona i każdy mądry oraz życzliwy studentom człowiek nie powinien jej zignorować. Dlaczego Pani miałaby pozbawiać siebie takich możliwości? Dzięki temu będzie mogła Pani inaczej rozłożyć w czasie egzaminy, odpocząć, a potem – jak napisałam wcześniej – zająć sobą. Proszę się tylko upewnić, czy psycholog, z którego wsparcia Pani korzysta, odbył kilkuletnie gruntowne szkolenie w zakresie psychoterapii, a także - czy poddaje swoją pracę tzw. superwizji. Jeśli tak jest, sądzę, że może mu Pani zaufać i uwierzyć, że praca nad sobą, choć momentami niełatwa, finalnie przyniesie dobre rezultaty.

Życzę Pani cierpliwości, wyrozumiałości dla samej siebie i oczywiście powodzenia.

Z najlepszymi pozdrowieniami,

Aleksandra Hulewska

porady onlineSerdecznie zapraszam do kierowania do mnie swoich pytań