Pytanie
Dzień dobry,
od pewnego czasu śledzę Pani stronę na fb i tutaj, a w tym właśnie momencie czytam Pani książkę nt. asertywności i mam takie pytanie.... czy nieśmiałość wyklucza pewność siebie?
Ja np. jestem osobą dość nieśmiałą, a pewność siebie i poczucie własnej wartości dopiero zaczynam w sobie kształtować. I już w pewnym stopniu jestem pewna siebie, tzn. wiem już mniej więcej czego chce, gdzie są moje granice, jakie wyznaje wartości itp. Przy tym jednak nadal jestem nieśmiała (ale nie jakoś chorobliwie). Nie epatuje więc pewnością siebie, ale chyba raczej pewną rezerwą, może nawet chłodem, bo jednak mam swoje obawy gdzieś tam głęboko. Jednocześnie sama np. wolę kontakt z osobami nieśmiałymi, albo może nie nadmiernie okazującymi pewność siebie. Wydaję mi się też, że takie osoby mają w sobie więcej wdzięku, nie są takie narzucające się.
W Pani książce czytam właśnie rozdział o mowie ciała i faktycznie jest ona istotna, ponieważ moja chyba nie wykazuje zbytnio pewności siebie i bywa, że ludzie przez to zakładają, że można mi narzucić swoją wolę. Wtedy jednak natrafiają na mur;) Staram się wtedy jasno wyrażać swoje oczekiwania, potrzeby. Myślę więc, że mowa ciała może być też w pewnym stopniu myląca. Nie zawsze fasada jest zgrana z tym, co w środku i nie jest to chyba maska. Ja po prostu nie czuję potrzeby epatowania sobą:)
Agnieszka
Odpowiedź
Pani Agnieszko,
bardzo mi miło, że sięgnęła Pani po moją książkę:) A jeszcze milej dlatego, że - jak czytam - zainspirowała ona Panią do interesujących przemyśleń.
Czy nieśmiałość wyklucza pewność siebie? - bardzo ciekawe pytanie! Myślę, że - naukowo rzecz ujmując - te dwie zmienne mogą być ze sobą skorelowane, tzn. im ktoś jest bardziej pewny siebie, tym śmielej funkcjonuje wśród ludzi. Tę hipotezę trzeba by jednak zweryfikować realizując badania empiryczne.
Oprócz badań możemy spróbować posiłkować się literaturą. Przykładowo, kiedy sięgam do książki Zimbardo pt. "Nieśmiałość. Co to jest i jak sobie z nią radzić", to czytam, że nieśmiałość jest pojęciem nieostrym, trudnym do zdefiniowania. Okazuje się, że ilu psychologów, tyle sposobów rozumienia nieśmiałości. Zimbardo pisze na przykład o nieśmiałości publicznej (takie osoby nie czują się pewnie wśród ludzi i nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić, co sprawia, że zamykają się w sobie i wycofują z kontaktów społecznych) i o nieśmiałości prywatnej (takie osoby, mimo niepewności i lęku społecznego, potrafią maskować swoje emocje, co sprawia, że jawią się innym jako odważne i śmiałe). Co z tego wszystkiego wynika? Że odpowiedź na Pani pytanie zależy od definicji nieśmiałości. W zależności od tego, jak zdefiniujemy to pojęcie, raz będzie ono tym samym, co pewność siebie, a innym razem nie.
Osobiście wydaje mi się, że to, co Pani opisuje (znajomość własnych potrzeb, granic i wartości przy jednoczesnym zachowywaniu rezerwy w kontaktach społecznych) bliskie jest introwersji - coś o tym wiem, bo jestem introwertykiem:) Introwertycy bywają pewni siebie (w takim sensie, że są dobrze ugruntowani, osadzeni w sobie, znają swoją wartość, mają wyraźnie skrystalizowane poglądy itp.) i jednocześnie często bywają nieśmiali (w sensie poczucia skrępowania wśród ludzi, które utrudnia im swobodną ekspresję). Może i Pani należy do tej grupy?
Wracając do mowy ciała, która Pani zdaniem bywa myląca, zastanawiam się, jakie są zyski, a jakie straty takiego niezamierzonego wprowadzania innych w błąd (podkreślam - niezamierzonego)? Zachęcam Panią do zastanowienia się nad tym: jakie są zalety tego, że Pani ciało - jak Pani pisze - "nie okazuje zbytniej pewności siebie", a czego samą siebie Pani pozbawia stosując tego rodzaju ekspresję? Jeśli zalety przeważają nad stratami to znaczy, że nie na sensu niczego w sobie zmieniać. Jeśli jednak górę biorą te drugie - może jednak warto popracować nad komunikacją niewerbalną i uczynić ją bardziej asertywną?
Jeszcze raz dziękuję za inspirujące pytanie!
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Hulewska