• Strona główna
  • Mapa strony

Porady online

Mam 33 lata i utknąłem u rodziców

Pytanie

Pytanie
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.>" class="_53">

Witam Pani Doktor,

mam na imię Sławek i mam 33 lata. Od dłuższego czasu borykam się z życiowymi problemami jest mi coraz trudniej, coraz bardziej zamykam się przed światem. Jest to spowodowane licznymi życiowymi niepowodzeniami i zdarzeniami, jakie mnie spotkały.

Cała sprawa zaczęła się kilka lat temu gdy zacząłem prace w firmie rodziców, bo tak od lat było mi wpajane, że trzeba się trzymać rodziny, w wtedy wyjdzie się najlepiej. Wkrótce wspólnie z ojcem otworzyliśmy kolejny biznes, na który wzięliśmy kredyt. Na początku była mowa, że ja będę tym przedsięwzięciem zarządzał, bym mógł sobie zarobić pieniądze na mieszkanie i bym stanął na własne nogi. Ustaliłem z ojcem że nie będę brał dużych kwot z puli zarobionych pieniędzy po to, byśmy mogli doinwestować. Biznes zaczął przynosić duże zyski, wszystko szło zgodnie z planem do czasu.

Pewnego dnia okazało się, że ojciec zaczął budować dom dla siebie i większość zysków wkładał do swojej kieszeni. Ja ciężko pracowałem przez wiele miesięcy po 7 dni w tygodniu przez wiele godzin za marne pieniądze, co nie pozwoliło mi realizować swoich wcześniejszych zamierzeń. Kiedy podjąłem próbę upomnienia się o swoje, zostałem skwitowany, że to ojciec zainwestował swoje pieniądze w firmę i to jemu należą się zyski. Jeszcze przez kilka miesięcy próbowałem walczyć o swoje, udowodnić że to ja jestem całym motorem w firmie i zasługuję na godną zapłatę. Jednak finał był taki, że przyszedł kryzys i biznes musieliśmy zwinąć, a ja zostałem obarczony za to niepowodzenie.

W między czasie doszło do konfliktu między mną a moją dziewczyną. Ja zamieszkałem z rodzicami, bo mają duży dom, i nie wiem czemu tak tu utknąłem. Teraz nic mi nie wychodzi. Nie potrafię się zdobyć na poważną rozmowę z rodzicami i pokazać im, co jest dla mnie ważne. Przy każdej próbie rozmowy z nimi twierdzą, że Monika nie jest kobietą dla mnie i że to ona jest winna moim niepowodzeniom. Tak naprawdę nie mogę bez niej żyć jest mi strasznie ciężko. Ciągle myślę o niej i o tym, gdzie popełniłem błąd.

Proszę aby Pani Doktor przeanalizowała mój przypadek i podpowiedziała mi, jak mam zacząć postępować, co mam począć.

Pozdrawiam serdecznie, Sławek

 
 
 

Odpowiedź

dr Aleksandra Hulewska

Panie Sławku,

w Pańskim liście dominują informacje o relacjach z rodzicami. Począwszy od prowadzonego wspólnie z ojcem biznesu i konfliktów o pieniądze, poprzez mieszkanie z rodzicami, a skończywszy na ich (rodziców) uwagach nt. Pańskiego związku. Przypuszczam, że właśnie tu – tj. w emocjonalnej zależności od rodziców – tkwi źródło Pańskich problemów.

Rodzice przeważnie inaczej niż my sami wyobrażają sobie nasze życie. Mają wobec nas rozmaite plany, a nierzadko nierealistyczne marzenia. W imię miłości potrafią też zgotować nam piekło, jeśli nasza koncepcja szczęścia za bardzo różni się od tego, co dla nas przewidzieli.

Oczywiście możemy próbować żyć pod ich dyktando, ulegać presji, emocjonalnemu szantażowi, spełniać ich oczekiwania w nadziei na aprobatę. U kresu takiego życia pomyślimy: „Moim największym dokonaniem jest to, że żyłem tak, jak chcieli mama i tata ". Czy do tego Pan zmierza? Nie sądzę.

Drugą opcją jest uniezależnienie się. Bez nadmiarowego tłumaczenia, usprawiedliwiania i czekania, aż rodzice zrozumieją i zaakceptują Pańskie separacyjne decyzje. Przecież – w najgorszym wypadku – akceptacja z ich strony może nie nadejść nigdy. Jednak to nie do Pana należy łagodzenie rodzicielskich frustracji wynikających z tego, że ich syn dojrzewa i postanawia „iść na swoje”.

Jako dorosły człowiek ma Pan pełne prawo żyć po swojemu, ma Pan prawo wybrać kobietę, z którą chce Pan być, i tak dalej. Może czas już najwyższy, by poszukać niezależnej od rodziców pracy, wyprowadzić się z ich domu i żyć na własny rachunek? Komfort fizyczny nie zastąpi radości, z jaką wiąże się emocjonalna niezależność i życie w zgodzie ze sobą. Jednak decyzja należy do Pana, bo to Pan ostatecznie jest odpowiedzialny za swój los.

Trzymam za Pana kciuki! Pozdrawiam,

Aleksandra Hulewska

porady onlineSerdecznie zapraszam do kierowania do mnie swoich pytań