Pytanie
Witam, mam prośbę o doradzenie mi, co robić. Jesteśmy małżeństwem od 10 lat. Przez pierwszych 5 lat wszystko układało się normalnie. Pod koniec 2006 roku mąż wyjechał za granicę do pracy, a ja miałam dołączyć do niego w 2007. Życie na odległość było dla mnie bardzo trudne. Zaczęłam doświadczać stanów lękowych, z powodu których nie mogłam wychodzić z domu. Dzięki moim koleżankom stopniowo zaczęłam się jednak otwierać na świat, prowadzić normalne życie. Wtedy mój mąż zaczął obsesyjnie do mnie dzwonić i mnie kontrolować. Po jakimś czasie takiego notorycznego wydzwaniania nie miałam już na nic siły i musiałam skorzystać z pomocy psychologa. Na początku nie chciałam do niego jechać, ale potem doszłam do wniosku, że dam szansę naszemu związkowi. Myślałam, że może jak już będziemy razem, to wszytko wróci do normy. Po przyjeździe do męża rzeczywiście wszystko jakoś szło dobrze. Znalazłam pracę i żyło się nam spokojnie. Po roku zaszłam w ciążę i wtedy problemy wróciły. Nie byłam w stanie wyjść z koleżankami nawet na kawę bo mąż zawsze mi mówi, że nie mam po co wychodzić, że mogę zaprosić koleżanki do domu itd. W tym momencie nie pracuję ale przez większość czasu po porodzie pracowałam w pełnym wymiarze i było tak samo. Rok temu zaczęło się ubliżanie mi. Słyszałam od męża, że jestem idiotką, osobą upośledzoną, że mam poronione pomysły. Mąż często na mnie krzyczy i mówi, że mi odbiło. Boję się zostawiać z nim córkę, bo on nie wie, co dać jej jeść, w co ubrać, gdzie są jej rzeczy itd. Kiedy próbuję mu się sprzeciwiać, to on mówi, że wszystko jest moją winą, bo on przecież się stara i ciężko dla nas pracuje. Co mam robić, bo nie wiem jak długo tak wytrzymam? Czuje się bardzo zmęczona. Nie mam już siły, a rozmowa z mężem do niczego nie prowadzi. Co raz częściej zastanawiam się, czy jednak rozstanie byłoby najlepszym wyjściem? A może powinnam jednak pozostać w tym związku? Sama już nie wiem... Bardzo proszę Panią o pomoc. Pozdrawiam.
Odpowiedź
Witam serdecznie,
nawet znając więcej szczegółów, nie mogę podjąć za Panią decyzji w tak ważnej życiowej sprawie, jaką jest pozostanie w małżeństwie lub rozwód. Proszę mi jednak uwierzyć, że komfort, jakiego doświadczamy w sytuacji, kiedy decyduje za nas ktoś inny, jest pozorny i krótkotrwały... Co by się stało, gdybym doradziła Pani wybór któregokolwiek z wariantów, a za kilka lat przyszłaby Pani do mnie „z reklamacją”? Rozstrzygnięcie dylematu: zostać z mężem czy odejść, leży wyłącznie w Pani gestii.
To, co jest możliwe, to podzielenie się z Panią tym, co dostrzegam, czytając list, a co jest w nim wyrażone wprost lub „między słowami”. W mojej opinii jest to wewnętrzny konflikt, jaki od dłuższego czasu Pani przeżywa, a który – jak mi się wydaje – bardzo Panią emocjonalnie eksploatuje i spala. Podchodząc do treści listu wyłącznie ilościowo, widzę, że przeważają w nim negatywne określenia odnoszące się do: osoby Pani męża, Pani samopoczucia w związku, jakości Pani życia itd. I jednocześnie, skoro nadal pozostaje Pani w małżeństwie, przypuszczam, że jakaś - nawet bardzo niewielka - „część” Pani nie wyraża zgody na definitywne rozstanie.
W tej sytuacji zachęcam Panią do dokładniejszego przyjrzenia się temu: co stoi za Pani „Nie” dla opcji „rozwód”? Wydaje mi się, że lepsze poznanie tego obszaru może być kluczem do trafnej decyzji. W podobnych sytuacjach bardzo pomocna może okazać się rozmowa z kimś, kto pomoże Pani uświadomić sobie rozmaite - nie zawsze czytelne dla nas samych - motywacje. Taką osobą może być np. kompetentny psychoterapeuta. Może też Pani spróbować pomóc sobie sama. W tym celu radziłabym zorganizowanie kilku wolnych godzin, które przeznaczy Pani wyłącznie dla siebie. Córką może się zająć przyjaciółka, opiekunka, osoba z rodziny itd. Kiedy już będzie Pani miała spokój, proponuję uczciwie, możliwie najdokładniej udzielić ssobie odpowiedzi na następujące pytania: 1) Jak będzie wyglądało moje życie za 5, 10, 15 i więcej lat, jeśli zostanę z mężem? 2) Jak będzie wyglądało moje życie za 5, 10, 15 i więcej lat, jeśli odejdę od męża? 3) Jak będzie wyglądało moje życie za 5, 10, 15 i więcej lat, jeśli nadal będę pozostawać w stanie, w jakim samą siebie teraz utrzymuję, tj. zawieszenia i permanentnego konfliktu pt.: „Odejść od niego, czy zostać”? Proszę dokładnie zapamiętać wszystkie swoje emocje, fantazje, myśli itp., które się w Pani pojawiły podczas wyobrażania sobie każdego z tych trzech scenariuszy. Może zapisanie ich na kartce okaże się pomocne?. Następnie zaś zachęcam Panią do zaryzykowania i wzięcia odpowiedzialności za siebie i swoje życie. Pierwszy krok już Pani wykonała pisząc do mnie ten list. Wierzę zatem, że poradzi sobie Pani z kolejnymi życiowymi wyzwaniami.
Powodzenia, pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Hulewska